Hiszpania 2014





Tegoroczne wakacje były najlepszymi w moim życiu. Tylu emocji i wrażeń nie przeżyłam nigdy w tak krótkim czasie. Przygoda zaczęła się 12 sierpnia, kiedy to Polskim busem z Bydgoszczy dojechałam do Wrocławia. Godzina pierwsza w nocy. Wrocławskie ulice powoli stawały się puste. Głównie na dworcu można było spotkać bezdomnych, żebrzących i ludzi, którym uciekł pociąg. Przed 6 musiałam przedostać się na lotnisko, co nie było takie trudne dzięki podmiejskiemu autobusowi, o dziwo jeżdżącemu często o tej porze. W drodze na lotnisko, w autobusie spotkałam dwóch Hiszpanów, którzy też jechali na lotnisko. Bez problemu od razu nawiązali kontakt z przypadkową Polką. Nie musiałam szukać daleko żeby przekonać się co to za naród. Po odprawie czekałam na lot. Byłam tak pozytywnie naładowana, że wcale mi się nie dłużyło. Będąc już w powietrzu napawałam się widokami z samolotu, które w skrócie były niesamowite.


 Po upływie około trzech godzin wylądowałam w Alicante. Już po wyjściu z samolotu czuło się zmianę klimatu i uderzenie ciepła. Po prostu, widoki nad Hiszpanią przeszły moje oczekiwania, tylko patrzyłam i nic nie mówiłam, bo brakowało mi słów. Pierwszy raz jakikolwiek widok zrobił na mnie tak wielkie wrażenie.


PIERWSZY TYDZIEŃ
Zaczął się spokojnie, ponieważ nie było możliwości po tak męczącej nocy pałać energią. Miasteczko Sueca, w której miałam okazje zagościć i spać jest bardzo urokliwe, dlatego postanowiłam na początku zwiedzić jego zakątki. Chodząc w dzień widywałam bardzo mało ludzi, restauracje świeciły często pustką, bo tubylcy w większości wyjechali na wakacje. Ale za to nocą nie można było znaleźć wolnego miejsca. Nocne życie w mieście to jest to co naprawdę lubię. Dzień nie ma w sobie tak wiele uroku i tajemniczości co noc. Kolejnego dnia nastał czas na plażowanie, czyli na to, czego najbardziej potrzebowałam.


 Słońce, ciepłe morze i ten przyjemny wiatr, dzięki któremu nie było za gorąco. Pływanie wśród fal to świetna zabawa i relaks. Strasznie będzie mi tego brakowało. Nigdy nie przepadałam za leżeniem na plaży, a tam nawet to wydawało się być wspaniałe. Dni upływały jak te fale, a ja ciągle zwiedzałam coraz to ciekawsze miejsca. Byłam choćby w mieście Cullera, w którym życie tętni intensywnie. Liczba wieżowców, hoteli, pięknych widoków robi naprawdę wrażenie. Te wspaniałe widoki… naprawdę ciężko to opisać, nawet zdjęcia nie są w stanie tego tak idealnie odzwierciedlić. Najlepszym sposobem przekonanie się w czym tkwi potęga tych miejsc, to pojechanie tam samemu.


TYDZIEŃ DRUGI
Cały czas nie mogłam się nadziwić jak tam jest cudownie. Drugi tydzień był bardziej intensywny. Z każdym dniem byłam coraz bardziej szczęśliwa, najchętniej zostałabym tam na zawsze. Najwspanialsze jest to, że każdy może tam znaleźć coś dla siebie. Jedną z tych rzeczy był park rozrywki „TERRA MITICA” w Benidorm. To było idealne miejsce dla mnie.


Nikt, kto by odwiedził ten park nie mógłby narzekać na nudę. Ludziom o słabych nerwach i z lękiem wysokości stanowczo to odradzam, ale dla poszukiwaczy przygód i adrenaliny - jak najbardziej. Takie parki powinny być bardziej popularne w Polsce, bo taka szczęśliwa i pełna energii nie byłam już dawno. Nawet nie miałam czasu myśleć o zmęczeniu. W drodze do Benidorm odwiedziłam również Calpe, kolejne przepiękne miasto w którym się zakochałam. 



W Hiszpanii warto skupiać się na mniejszych miastach bo te mają w sobie najwięcej uroku. Miałam okazję również być w parku wodnych „Aqualandia”, ale niestety nie wybawiłam się tam jak w parku rozrywki, ponieważ w taki upał było tam po prostu za dużo ludzi i na każdą zjeżdżalnie, trzeba było bardzo długo czekać. Lubię ludzi, ale bez przesady, ich przepych był mi po prostu nie w smak w tej sytuacji. Plusem wakacji poza sezonem jest kwestia tego, że ludzie nie są tak uciążliwi i nie trzeba czekać tak długo w kolejkach. Domyślam się, że ceny też są dużo bardziej korzystne, ale tylko się domyślam, bo niestety nie mam porównania. 


Na koniec zostało zwiedzanie Walencji, która jest trzecim największym miastem Hiszpanii pod względem ludności. Mieściła się blisko Mojego tymczasowego miejsca zamieszkania. Na to fantastyczne miasto poświęciłam dwa dni. Pierwszego dnia byłam w Oceanarium i Muzeum Nauki Księcia Filipa. Są to miejsca naprawdę godne uwagi. Każdy, kto zwiedza Walencję, powinien pamiętać o tych punktach. W oceanarium pierwszy raz miałam okazję tak blisko zobaczyć podwodny świat. Byłam pod wielkim wrażeniem tego jakie to jest piękne i ile mogłam poznać nieznanych mi prędzej gatunków. Uwieńczeniem tego wszystkiego był pokaz delfinów, które są naprawdę urocze, nie sądziłam, że te ssaki są też aż tak bardzo inteligentne. Największym zaskoczeniem było dla mnie trzypiętrowe muzeum, które bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Każdy znalazłby tu coś dla siebie, od interaktywnych ekspozycji po życiorysy różnych naukowców, aż do ciekawostek o własnym ciele i sprawdzenia swojej sprawności fizycznej. Uwielbiam muzea, w których mogę wszystko dotknąć, zbadać i największą frajdą było dla mnie badanie swoich umiejętności. Było tego tak dużo, że tylko czasu brakowało na to wszystko. Można było poznać swój wzrost, wagę, wysokość własnego skoku, rodzaj stopy i zobaczenie swojego ciała w formacie 3D i wiele, wiele innych jeszcze ciekawszych rzeczy. 


Kolejny dzień w Walencji był całkowicie spędzony na rowerach. Takim sposobem można było bardzo szybko się przemieszczać i nic ciekawego nie było w stanie umknąć. Polecam każdemu zwiedzanie Walencji na rowerach. To nie tylko świetna zabawa, ale również zdrowe spędzanie czasu. Łączenie przyjemnego z pożytecznym. Na sam koniec miałam jeszcze okazję zwiedzić Cullere nocą na motorze. Nie sądziłam, że coś takiego będzie w stanie przynieść mi tyle niezwykłych emocji. Wszystko ma swój indywidualny urok, warto doszukiwać się piękna i cieszyć się małymi rzeczami, które spotykamy na swojej drodze. Smakołyki z okolic były przepyszne. Miałam okazje posmakować regionalnych potraw jak np. bardzo popularną paelle, która zdecydowanie trafiła w moje kubki smakowe. Również smakowałam wielu innych rzeczy, których nie można nabyć w Polsce. Były tam smaki lodów, o których nawet nie miałam pojęcia, najchętniej posmakowałabym wszystkich, ale niestety czasu na to było za mało. Wszystko mi tam odpowiadało, a najbardziej ludzie, którzy byli strasznie odważni, szczęśliwi i nie wstydzili się zagadywać. Wszyscy chodzili uśmiechnięci, a zwłaszcza starsi ludzie, którzy słuchali sobie muzyki i szli radosnym krokiem przez ulicę. Wspaniały widok, bardzo niespotykany dla Polaków. Mam nadzieję, że kiedyś w podeszłym wieku też będę taka radosna. Po prostu aż miło było popatrzeć.


Trudno było mi się rozstawać z tym pięknym krajem, ale niestety musiałam. Wracałam do Polski połączeniem przez Norwegię i takiej przygody jak tam jeszcze nigdy nie przeżyłam. Nikt nie pomyślałby, że lotnisko na noc jest zamykane i z 40 stopni nagle trzeba było się przenieść do 10. Na szczęście Polaków można znaleźć wszędzie i to oni właśnie nas uratowali. Spędzili tam miesiąc pod namiotami i byli przygotowani na zimne noce. Żadnej przygody nie będę źle wspominała, ponieważ każda niesie ze sobą bardzo dużo emocji i śmiechu. Na pewno będzie co wnukom opowiadać na starość i każda przygoda czy wyjazd nas czegoś nauczy. Dlatego jestem jak najbardziej zwolenniczką podróżowania, bo to co przeżyjemy to będzie nasze. Nikt nam nie będzie w stanie tego odebrać, nieważne co się stanie, wspomnienia zawsze będą w nas obecne, dlatego to jest bezcenne.

W skrócie opowiedziałam mój pełen przygód wyjazd, a zdjęcia to wszystko bardziej zobrazują. Tutaj macie link do pełnej galerii.








2 komentarze:

  1. Hej Monia! ;)

    Miło czyta się Twoje wpisy na blogu, nie wspominając już o przepięknych zdjęciach dołączanych do każdego. Opis pobytu w Hiszpanii pozwala zabrać czytelnika razem z Tobą w miejsca przez Ciebie odwiedzone. Jesteś szczegółowa, a przy tym bardzo zwracasz uwagę na otoczenie – na ludzi, których mijasz i na ich zachowanie. W czasach, kiedy wszyscy są wobec siebie obojętni to bardzo pozytywna cecha. Masz dobre podejście do życia, pisząc, że w życiu najważniejsze są chwile, które przeżyliśmy i nosimy je w sobie jako bezcenny skarb, którego nikt nie jest w stanie nam odebrać. Z przyjemnością śledzę dalej i czekam na kolejne zdjęcia, wpisy i relacje.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń