Powiew ciepłego wiatru rozwiewa moje włosy, ptaki ćwierkają różnymi odgłosami, jakby właśnie odgrywały swój koncert, promyki słońca budzą mnie do życia, a zapach świeżo skoszonej trawy przypomina mi czasy dzieciństwa, gdy beztrosko bawiłam się w ogrodzie. Delektuję się tą chwilą i z nadzieją patrzę w przyszłość...

W tym roku mało maja w tym maju, ale na pewno będzie lepiej, bo już niedługo czerwiec. Osobiście nie przepadam za upałami, więc na razie cieszę się tym, co mamy na dworze. Jednak starczy już tych farmazonów o pogodzie. Przecież nie przychodzę do Was, żeby pisać poematy o klimacie. 
Tak się prezentują efekty sesji wiosennej przy współpracy z Anetą Arentowicz. Kolorystka jest zachowana w klimacie jesiennym, ale to idealnie wpasowało się w mój i Anety gust. Chłodne, przygaszone kolory jeszcze bardziej nadają wyjątkowości tej sesji. Generalnie tak się kończą spontaniczne spotkania z Anetą... także polecam! :D






























Zdjęcia: Aneta Arentowicz 





Nie, nie, nie... to nie ujęcia z wakacji pod palmami w ciepłym kraju. 
To tylko miejsce do którego zawsze mogę uciec - mój rodzinny dom.


To właśnie wakacje pod drzewem w ogrodzie są mi czasem potrzebne, gdzie mogę beztrosko poleżeć na hamaku, poczytać książkę i poczuć delikatny powiew rodzinnego ciepła. Mało mam takich chwil, gdy mogę się zatrzymać przy aktywnym trybie życia. Jednak każdy potrzebuje w końcu podładować baterię, a ja zdecydowanie mam słabość do tego wiszącego łóżka, który jest ukryty wśród zieleni  mojego ogródka. Uwielbiam podróże, odkrywanie zakątków w których jeszcze nie byłam, ale czasami „DOM” jest mi w stanie zrekompensować najlepsze wakacje jakie mogłabym sobie wymarzyć. To jest nie tylko miejsce, ale głównie bijące serce...


Zdjęcia z serii - doceniajmy małe rzeczy, ciepłe chwile uwieczniła niezastąpiona Aneta Arentowicz.















 



Spotkania z Anetą zawsze sprzyjają temu, żeby w między czasie stworzyć jakieś nowe ujęcia. Tym razem zdjęcia były robione w moich rodzinnych stronach...
Tego dnia zaliczyłyśmy wędrówkę między rozkwitającą kukurydzą, zarośniętymi polami, pokrzywami, stromymi uliczkami, aż w końcu dotarłyśmy do celu  zaniedbanego strumyka, który ma potencjał i nadał zdjęciom wyjątkowego klimatu czyli błyszczącej tafli wody.

 Jednak na zdjęciach nie widzimy:
- śmieci, które były wokół
-komarów, które gryzły każdą część naszego ciała
-błota, które było na moich stopach przez większość czasu 
-włosów, które nie zawsze chciały współpracować
-światła, które nie było sprzyjające 
-wody, która była lodowata
Jedyne co było szczere i prawdziwe to dobry humor, który towarzyszył przez cały okres trwania sesji. 



Niesamowite jest to, że poprzez zdjęcia możemy uchwycić taką chwilę jaką chcemy, bez zbędnych zanieczyszczeń. Takie zjawisko szczególnie jest nadużywane na Instagramie - idealne sylwetki, ciuchy, makijaż, rysy twarzy, przecież uwielbiamy oglądać piękne rzeczy, podziwiać je i się nimi inspirować. 

Nie ma miejsca na zwyczajność, bo przecież to nie jest atrakcyjne. Jednak trzeba pamiętać, że życie wygląda trochę inaczej i nawet te wszystkie pozornie "idealne" osoby, też mają gorsze dni, gdzie nie wyglądają tak dobrze jak pokazują, ich życie też bywa czasami monotonne, a ciuchy nie zawsze są idealnie dopasowane. 

Zamiast narzekać na swoje mało "ciekawe" życie, skupmy się na tym, żebyśmy byli szczęśliwi albo postarajmy się coś zmienić, żeby czuć się ze sobą lepiej. Skupmy się bardziej na swoim życiu, a nie na naśladowaniu innych, ponieważ mamy tylko jedną szansę. Możemy zrobić z nią naprawdę wiele i być przy tym wszystkim sobą... wystarczy tylko chcieć. 


PS Sama czasami się łapię na tym, że w swoim mniemaniu jestem zbyt mało "idealna", kiedy naoglądam się za dużo rzeczy jakimi faszerują nas obecnie portale społecznościowe. 

 








Zdjęcia: Aneta Arentowicz